Sytuacja związana z rozprzestrzenianiem się koronawirusa coraz mocniej wpływa na pracę i dochody rolników, a także na funkcjonowanie producentów żywności.
Sprawdź jakim problemom stawiają czoło w tym nadzwyczajnym okresie.
Zgodnie z przepisami wprowadzonymi przez rząd nie tylko osoba zakażona COVID-19 musi poddać się kwarantannie, ale także wszyscy, z którymi się spotkała. W niektórych przypadkach oznaczałoby to nawet zamknięcie mleczarni lub ubojni, co grozi całkowitym załamaniem sprzedaży. Natomiast w przypadku fermy zagraża także zwierzętom, które mogłyby trafić do uboju lub utylizacji.
To nie park maszynowy w fabryce, który można po prostu wyłączyć i po kilku tygodniach do niego wrócić. Dlatego też niektóre zakłady zmieniają system zmianowy, by ograniczyć kontakt między pracownikami. Wprowadzają też plany awaryjne, zgodnie z nimi część zatrudnionych osób zostaje wysłana na urlop, aby ewentualnie mogła zastąpić zarażonych. Firmy apelują także do pracowników o odpowiedzialne zachowania, aby uniknęli zakażenia.
Przerwany łańcuch dostaw i usług
Kryzys wywołany przez epidemię, jak podkreślają eksperci, różni się od ostatnich, np. finansowego z 2008 roku. Uderza on bowiem w kluczowy łańcuch dostaw, zarówno w wymiarze lokalnym, jak i globalnym. Niektórych produktów brakuje albo ich wysyłka jest opóźniona. Pracownicy chlewni odczuli zwłaszcza na początku epidemii trudności z zakupem jednorazowych rękawiczek oraz kombinezonów. Teraz sytuacja uległa poprawie, ale ceny artykułów poszybowały w górę. Podobnie jak niezbędnych płynów do dezynfekcji na bazie alkoholu, które kosztują kilkadziesiąt zł za litr i wciąż są trudno dostępne.
Podobnie jak inni przedsiębiorcy, hodowcy i przetwórcy żywności, mają poważny problem w przypadku awarii sprzętu, gdy potrzebny jest serwis zewnętrzny. Wiele firm nie wysyła już swoich specjalistów, aby świadczyli usługi na zewnątrz z obawy przed zarażeniem koronawirusem. Elektrycy natomiast są gotowi przyjść dopiero wtedy, gdy nie będzie już innych pracowników. Dlatego czas usunięcia usterki ulega wydłużeniu.
Mniej odbiorców w Polsce i za granicą
Po wprowadzeniu stanu epidemicznego zostały też zamknięte wszystkie bary, restauracje oraz inne punkty gastronomiczne. Były one dużymi odbiorcami wieprzowiny, drobiu oraz wołowiny. Teraz ten kanał dystrybucji, podobnie jak wiele lokalnych bazarów i targowisk, jest całkowicie zamknięty dla producentów żywności.
Sytuacja jest też trudna w przypadku eksportu żywności do Hiszpanii i Włoch, w których epidemia wymknęła się spod kontroli i zbiera śmiertelne żniwo. Część kierowców odmawia podjęcia załadunków na południe Europy z troski o zdrowie swoje i własnej rodziny.
Sytuacja na rynku mleka
Niestety niektóre zakłady już zmniejszają przyjmowane ilości mleka od rolników. Zapowiedziała to m.in. znana mleczarnia Turek. Problemy branży mleczarskiej ze sprzedażą produktów dotykają ponad stu tysięcy gospodarstw produkujących mleko. Wielu hodowców zgodnie z optymistycznymi prognozami sprzed epidemii powiększyło posiadane stada i rozbudowało infrastrukturę.
Teraz nie mogą po prostu zaprzestać swojej działalności. Jak mówi w rozmowie z dziennikarzem TOP AGRAR, prezes Zrzeszenia Producentów Mleka i Dostawców Mleka „Mlektur”, Grzegorz Dzikowski: „krowa nie jest jak krzak pomidora, którego można wyrwać i działalność się kończy”.
Dlatego też branża zwróciła się do Ministra Rolnictwa o zakwalifikowanie zakładów przetwórstwa mleka do Infrastruktury Krytycznej. Dzięki temu nie podlegałyby wszystkim restrykcyjnym przepisom uchwalanym w walce z epidemią, które grożą przerwaniu ciągłości ich pracy.
Zmartwienia sadowników i ogrodników
Plantatorzy martwią się natomiast o pozyskanie sezonowych pracowników. Z powodu koronawirusa granice są zamknięte i przyjazd pracowników z Ukrainy jest utrudniony. – Jesteśmy bardzo zaniepokojeni, jak sytuacja się rozwinie, bo bez tych osób to my niewiele zbierzemy.
Jak nie zbierzemy owoców, mogą być straty sięgające nawet setek tysięcy w skali naszego gospodarstwa — mówi jeden z właścicieli plantacji truskawek dla portalu „Nowoczesny sad”.
Przed branżą rolniczą stoją więc w tym roku poważne wyzwanie, których jeszcze kilka tygodni temu nikt nie przewidywał.